Co tu można zrobić?

Uwaga!

sobota, 15 lutego 2014

Rozdział 7

*CLARY*

Leżałam na łóżku w pokoju Isabelle w Instytucie. Zastanawiałam się czemu zawsze bałam się tu przyjść. Teraz już wiem. Przerażał mnie chłód tego miejsca. Mało kto się tu śmieje. Wszyscy tylko się uczą i odpierają ataki. Uważają to za swój obowiązek, przez co ich serca zamieniają się w kamień. Nie mają wielu uczuć poza miłością, która występuje bardzo rzadko. Czasem są załamani, zaprzyjaźnieni. Nie odczuwają "lekkich" uczuć, takich jak chwilowe szczęście, strach. W większości.

Podniosłam się na czerwonych, atłasowych poduszkach, dokładnie takich jakie lubiła Izzy. W całym pokoju było ich pełno. Na czarnym, skórzanym fotelu w kącie, na parapecie, nawet na podłodze. Meble były zrobione z mahoniu, bardzo ciemnego drewna. Ściany przemalował Simon. Wcześniej miały kolor biały, a teraz są beżowe. Łazienkę wyłożono czarno-biało-czerwonymi kafelkami. Stały tam umywalka i wanna. Sedesu nie było.

Czekałam na przyjaciółkę. Podobno musiała ze mną poważnie porozmawiać.

Z Jacem nie widziałam się od szpitala, czyli przez 4 dni. Odnawia przyjaźnie i przygotowuje się do rytuału parabatai z Aleciem. Jestem ciekawa, jak to wygląda. Pewnie będą mieli dodatkowe runy na ciele, czy coś.

Isabelle weszła do pokoju i usiadła w czarnym fotelu. Patrzyła na mnie tak, jakby nie wiedziała, co ze mną zrobić, jakbym była problemem. Podparła głowę rękoma.

-O co chodzi, Izzy? - zapytałam zaniepokojona zachowaniem przyjaciółki.

-O ciebie - powiedziała, a po namyśle dodała - I Jace'a.

-Co się stało?

-Wy się staliście! - wybuchła - Po prostu musiałaś mu się spodobać, do jasnej cholery!

-Isabelle. Uspokój się. - mówiłam do niej spokojnie.

-Nie chcę się uspokoić! Nic nie rozumiesz! To jest cholerny lep na dziewczyny! Żadnej nie miał dłużej niż półtora tygodnia! - krzyczała rozwścieczona Izzy - Najpierw jest buzi-buzi, potem może dojść do czegoś więcej i koniec! Zrywa z tobą i ma ciebie głęboko w dupie! A ty co?! Ryczysz całe dnie i noce przez tego cholernego egoistę!

To, co mi powiedziała, zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Poczułam się tak, jakbym miała pustkę w sercu. Zaczynałam ją rozumieć. Po prostu się o mnie martwiła. Uważałam, że miała ku temu powód.

Wstała z fotela i krążyła po swoim pokoju. Wyglądała tak, jakby miała ochotę rozwalić wszystko w pomieszczeniu, niezależnie od konsekwencji. Zamiast tego, usiadła obok mnie na łóżku i się rozpłakała. Nie wiedziałam, co zrobić, więc objęłam ją ramieniem, pozwoliłam jej wypłakać się w moje ramię, przez co mój ulubiony, zielony, puchaty sweter był przemoczony. W końcu Izzy skończyły się łzy. Nie miała już czym płakać.

-Isabelle, czemu mi o tym powiedziałaś? - zapytałam ją martwym głosem bez emocji.

-Musiałam. Inaczej byś nie oprzytomniała.

-Ale... On... Jace nie... - nie umiałam się wysłowić.

-Nie musisz mnie słuchać - uznała Izzy - Ale tak byłoby lepiej dla ciebie.

Po tych słowach wstała z łóżka i wyszła z beżowego pokoju. Cicho zamknęła za sobą drzwi, zostawiając mnie samą z moimi myślami. Gapiłam się bezmyślnie w ścianę nad biurkiem. Nie było tam okna. Uważałam, że to lepiej.

Myślałam o tym, co wykrzyczała do mnie Isabelle. Niewątpliwie wierzyła w to, co mówiła. Zastanawiało mnie to, że się rozpłakała. Czy on też jej coś zrobił? Z drugiej strony, zawsze w stosunku do mnie może być inny... Może powinnam dać mu szansę... Co ja wygaduję? Jestem ruda, niska, przeciętnej urody i nie mam cycków. Po co się oszukiwać...

Wstałam i podążyłam do swojego pokoju w Instytucie. Nie był piękny. Raczej zwyczajny, nie dostosowany do mojego charakteru. Jedynymi moimi rzeczami w tym pomieszczeniu były stosy mang i anime*. Również stały w nim mahoniowe meble, ale ściany były białe. Nie było żadnych kolorowych akcentów. Szczerze, to mi się tam nie podobało. Czarny, biały, ciemnobrązowy. To nie były, nie są i nie będą moje kolory.

*ISABELLE*

"Do jasnej cholery, czemu się poryczałam?! Przecież to było kilka lat temu... Teraz może zacząć się domyślać..."

Szłam korytarzem bez konkretnego celu. Miękki, czerwony dywan uginał się pod moimi stopami, a obrazy na złotych ścianach patrzyły na mnie. To nie było złudzenie. Obrazy tutaj po prostu tak mają. Weszłam do pokoju Maxa. Siedział na fotelu i czytał mangę. Muszę go kiedyś zaciągnąć do Clary. Będą mieli wiele wspólnych tematów.

-Cześć, Max.

-Cześć, Izzy - przywitał się nie podnosząc głowy znad mangi.

-Nie chciałbyś poznać mojej przyjaciółki? - zaproponowałam mu. Uznałam, że Clary potrzebuje towarzystwa, po tym, co jej powiedziałam.

-Tej rudej ze szpitala? - popatrzył na mnie zza prostokątnych okularów.

-Tak jej. Już nie jest w szpitalu. Wyzdrowiała - wyjaśniłam i ponowiłam pytanie - Chcesz, czy nie?

-Dobra. Jaki ma numer pokoju?

-Nie puszczę cię tam samego - uprzedziłam.

-Dlaczego? - zapytał mój zdziwiony młodszy braciszek.

-Jeszcze nie wie, że tam przyjdziesz, dlatego idziesz ze mną.

Wyszłam z jego pokoju. Podążałam złoto-czerwonym korytarzem do tymczasowego mieszkania mojej przyjaciółki. Nie oglądałam się za siebie, nie zaszczyciłam obrazów spojrzeniem. Jedyną rzeczą, którą w tej chwili widziałam, był puszysty dywan, w którym jako dziecko uwielbiałam się bawić. To było jeszcze przed rozpoczęciem nauki na Nocną Łowczynię. Wszystko wtedy wydawało się takie piękne...

Zapukałam do mahoniowych drzwi z numerem 123. Nikt nie odpowiadał. Zapukałam ponownie, tym razem mocniej.  Usłyszałam jak ktoś kręci się na łóżku. Ten "ktoś" wstał i otworzył nam drzwi. Zza drzwi wyglądała zaspana twarz Clary.

-Isabelle... - zamrugała dużymi, zielonymi oczami - Po co...?

-Chciałam ci kogoś przedstawić - wyjaśniłam w tej samej chwili, kiedy Max dotarł do drzwi - To jest Max.

-Cześć - przywitał się.

-Cześć Max, jestem Clary - uśmiechnęła się odsłaniając zęby - Isabelle dużo mi o tobie opowiadała. Podobno lubisz czytać mangi?

-Tak, uwielbiam! - potwierdził z entuzjazmem.

-To chodź. Może znajdziesz coś, czego jeszcze nie czytałeś - powiedziała Clary otwierając szerzej drzwi, za którymi piętrzyły się stosy mang i anime*.

-Łaaał... - westchnął Max widząc te wszystkie komiksy. Wsunął się do pokoju nr 123 i usiadł przy pierwszej kupce - Mogę?

-Jasne - popatrzyła na niego - Możesz wziąć sobie kilka, jeśli chcesz.

-Clary... - odwróciła zmęczony wzrok od Maxa - Wszystko ok?

-Nie - zaprzeczyła - Nie wiem, co mam myśleć. 

-Nie chciałam, żebyś się potem załamała i... - mówiłam szybko.

-Nic się nie stało, Izzy - przerwała mi - Ale zastanawia mnie jedno...

"O nie. Cholera. Zaraz zapyta, czemu się rozpłakałam."

- ...czemu się rozpłakałaś? - dokończyła - Myślałam o tym trochę i doszłam do wniosku, że on coś ci zrobił. Czy to prawda?

-Clary... - zaczęłam - Nie chcę teraz o tym rozmawiać...

-Clary! - zawołał Max - Mogę wziąć "Czarodziejkę z księżyca"?

-Ok - odpowiedziała - Isabelle, nie dam ci spokoju, jeżeli mi nie powiesz. Ale nie musisz mówić tego teraz. Przyjdę do ciebie później. Możesz go ze mną zostawić, nic się nie stanie. Idź do siebie.

Odwróciłam się od niej i poszłam do siebie. Otworzyłam drzwi i zamknęłam je za sobą. Usiadłam na dywanie. Wróciły do mnie wspomnienia. Smutne, wesołe, wszystkie. Miałam mętlik w głowie. Przez całe to zamieszanie z Jace'em, bolała mnie głowa. Położyłam się na dywanie, właściwie to upadłam. Zaczęło boleć mnie serce.

"Przecież to było lata temu... Teraz jestem z Simonem... Co się dzieje...?"

Parę lat temu, kiedy Jace przybył do Instytutu, mieliśmy po 10 lat. Byłam kochliwa, bardzo kochliwa...

Odpłynęłam. Zemdlałam. Ostatnie, co pamiętam, to, że ktoś otworzył drzwi do mojego pokoju. Przed oczami błysnęła mi burza rudych loków.

-------------------------------------------------------------------------------------
Bardzo długo nie pisałam. Przepraszam. 
Powinnam napisać dłuższy rozdział, ale jakoś nie miałam weny. 
Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Komentujcie <3

2 komentarze:

  1. Komentuję <3
    Jace to taki bhuntowhnik <D
    Także tego. DAWAJ NASTĘPNY ROZDZIAŁ!
    Koniecznie z Jace'm <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział *.*
    Dodawaj następny szybko szybko!
    a i no
    Zostałaś nominowana do LIEBSTER AWARD ^^
    Szczegóły na moim blogu
    http://pamientniki-herosow.bogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy