Co tu można zrobić?

Uwaga!

czwartek, 5 grudnia 2013

Rozdział 4

Tańczyliśmy już dłuższą chwilę. Jace cały czas się na mnie gapił. Czułam się coraz bardziej zawstydzona. Myślę, że wiedział, że się tak czułam. Zauważyłam, że Simon i Isabelle przybliżyli się do nas.

„To podejrzane…” pomyślałam.

-Wyglądasz na lekko podpitą po tym drinku, wiesz? – powiedział Jace.

-Hmm… Tak… - odpowiedziałam zamyślona – Poprosiłam o byle co, tylko mocne.

- Czemu?- zapytał.

-A tak sobie. Dawno nie piłam mocnych drinków. Same kolorowe z palemkami.

-Tak właściwie… - zaczął Jace – To ja jeszcze nie wiem, gdzie mieszkasz.

-Na Brooklynie. Taki ceglany domek wielorodzinny. – odpowiedziałam bez zastanowienia, a potem zapytałam podejrzliwie – A po co ci to?

-Zamierzam cię odwiedzić – powiedział uwodzicielsko.

-Bez mojej zgody? Bez uprzedzenia?

-A kto powiedział, że się nie zgodzisz? – zapytał kpiąco.

-Moja mama – odpowiedziałam sarkastycznie.

-Co do uprzedzenia, to nie mam jak cię powiadomić o tym, że przyjdę. Nie mam twojego numeru telefonu.

Zaśmiałam się. Nie miałam ochoty odpowiadać. Za to rozejrzałam się i za sobą zobaczyłam tańczącą samotnie blondwłosą dziewczynę. Obok niej stała Izzy z batem w ręku.

*Isabelle*

-Nikt nas nie widzi. Wiesz o tym prawda? – zapytałam.

-Nie byłabym taka pewna –odpowiedziała lafirnda.

-Dasz się zabić bez oporu, czy mam cię zgnieść?

-Chętnie zobaczyłabym zgniecenie.

-Chyba : POCZUŁABYŚ. – poprawiłam blondi.

-Kto to wie.

-Ja – odparłam bez zastanowienia i wbiłam jej sztylet w serce. Rozsypała się w ciemny, srebrno – szary proszek. Odwróciłam się, schowałam sztylet. Dopiero wtedy zorientowałam się, że Clary wszystko widziała.

*Clary*

„Isabelle nie mogła tego zrobić. Nie. To na pewno nie jest moja Izzy. Tylko mi się wydawało.” Myślałam gorączkowo.

-Nie wiedziałaś – zrozumiał Jace.

-Czego nie wiedziałam? Że moja najlepsza przyjaciółka jest zawodowym zabójcą?! – zapytałam rozgoryczona. Za chwilę miałam się rozpłakać.

-Nie o to mi chodzi.

-To o co, do jasnej cholery?! – krzyknęłam rozwścieczona i rozpłakałam się.

Jace, zamiast mi odpowiedzieć, podszedł do mnie i mnie przytulił. Było mi bardzo dobrze w jego objęciach. Ciepło, bezpiecznie. Mimo to, kiedy się uspokoiłam, wyplątałam się z jego objęć i uciekłam. Na pożegnanie rzuciłam tylko „Cześć”. Pobiegłam w tłum szukać Simona. Nie mogłam go znaleźć, więc wyszłam zapłakana z Pandemonium. Potrąciłam strażnika. Oparłam się o furgonetkę Erica. Spojrzałam w gwieździste niebo. Było piękne, ale… No właśnie. ALE. To moje „ALE” najbardziej mnie zdziwiło. Ale oczy Jace’a są piękniejsze.


„Co się ze mną dzieje?” zapytałam w myślach samą siebie i mimowolnie przypomniałam sobie, jak czułam się kiedy mnie przytulił. Niestety, coś musiało wytrącić mnie ze stanu błogości. Usłyszałam, jak ktoś panicznie wykrzykuje moje imię.

*Isabelle*

-Clary! CLARY! - wrzeszczałam na całe Pandemonium. Byłam bliska płaczu, a to jest do mnie nie podobne.

Clary wybiegła z klubu. Nie dziwiłam jej się. Pobiegłam za nią, nadal panicznie wykrzykując jej imię. Stała przy furgonetce. Nie zauważyła dwóch demonów czających się za nią. 

-CLARY! CLARY! CLARY! - krzyczałam, żeby tylko zwrócić jej uwagę. Nic z tego.

Przybiegłam do niej. Chciałam jej wszystko wytłumaczyć, ale ona odwróciła się ode mnie i mnie wyminęła. Nadal nie widziała niebezpieczeństwa. Wyjęłam dwa serafickie noże z kozaków. Wyszeptałam ich imiona i celnie rzuciłam oba w gardła demonów. Na szczęście, oba rozsypały się w proszek. Spojrzałam na Clary. Stała i gapiła się na mnie z otwartą buzią. Już miałam podejść do niej i wytłumaczyć wszystko, ale, zamiast mnie podszedł do niej Simon. Przytulił ją, zaczął uspokajać, a ja stałam z boku.

-Clary... Nic się nie stało, spokojnie...

-Nic się nie stało?! - zdenerwowała się i wyrwała się z jego objęć - Nic?! To jest dla ciebie nic, kur*a?! - wskazała na demoniczny proch.

-Clary...

-Co Clary?! Isabelle zabiła dziewczynę, a ty jej nawet nie powstrzymałeś!!!!

-To nie była dziewczyna - powiedziałam cicho.

-Jak to nie?! Długie blond włosy, makijaż, cycki. To nie jest dla ciebie dziewczyna?! Jak nie dziewczyna, to co?! Słoń w zoo?!

-Demon - odpowiedziałam krótko.

-Nie ma czegoś takiego jak DEMON! - krzyczała coraz bardziej wściekła.

-To w takim razie, według ciebie, co to było?! - wskazałam na proszek.

-Zmutowane zwierzęta? - zapytała bardziej niepewnie. Chyba już się uspokoiła.

-Demony, moja droga.

-Ale... Ale... Ale... Jak? - nie mogła się wysłowić.

-Normalnie. Simon jest wampirem, ja jestem Nocnym Łowcą, tak samo jak Jace, twoja mama i ty.

-Jace...?

-Mhm.

-Chcę wracać do domu. - zażądała.

*Clary*

Przez całą drogę myślałam o tym , co się stało. Nie wierzyłam w to, ale jednak nie było innych opcji, pomijając zmutowane zwierzęta i słonie w zoo. Weszłam do domu osowiała, nawet nie zamknęłam drzwi za sobą. Umyłam się i padłam na łóżko. Ostatnimi słowami jakie przyszły mi do głowy były:
"Pieprzyć takie życie. Idę spać"

1 komentarz:

  1. HAHA popłakałam się ze śmiech.
    Moja mam przed chwilą weszła do mojego pokoju i spytała co się stało, a ja jej nie mogłam odpowiedzieć. Ale ja głupia jestem xd.
    Ogólnie to rozdział bajeczny.
    Ehhh *u*
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie
    LuCe

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy