Obudziłam się na poszarzałej babcinej kanapie. Z tego, co pamiętam, zasnęłam na klatce schodowej rozmyślając o wszystkim i o niczym jednocześnie. Jace musiał się nade mną zlitować i przenieść mnie do pokoju z białymi ścianami, którego nigdy nie lubiłam... Wydawało mi się, że zionie z niego pustką, samotnością.
U babci nigdy nie było wesoło... Zawsze siedziała na tej samej sofie, na której ja próbuję się wybudzić. Gapiła się w tą białą jak śnieg ścianę i zapominała o gościach. Przed śmiercią dziadka zachowywała się inaczej. Jednak po jego pogrzebie załamała się. Z każdym dniem stawała się cieniem dawnej siebie. Była anorektyczką. Nie lubiłam do niej przychodzić, kojarzyła mi się z depresją. Jakby straciła cały świat.
Kichnęłam. Chyba przeziębiłam się siedząc wieczorem na betonowej podłodze. To źle. Teraz już nigdzie nie pójdę. Nawet do domu po potrzebne rzeczy. Rozejrzałam się. Nigdzie nie widziałam Jace'a. Dziwne. Jeśli dobrze pamiętam, wczorajszej nocy mówił, że musi mnie pilnować przez cały czas... W każdym razie, jest czy go nie ma, przydałoby się znaleźć coś do jedzenia. Przetrząsnęłam zawartość kieszeni mojej kurtki, ale wyciągnęłam z nich tylko kilka truskawkowych gum do żucia i landrynków. Doszłam do wniosku, że pora zrobić użytek z moich oszczędności. Założyłam zielony sweter, który wzięłam ze sobą. Wciągnęłam jeansy. Zawiązałam buty. Pewnym krokiem wyszłam przez zniszczone, drewniane drzwi. Przeszłam przez szeroką ulicę. Udałam się do pobliskiego sklepu. Kupiłam bochenek chleba, ser, butelkę wody. Wróciłam. Kiedy ja byłam w sklepie, w mieszkaniu babci pojawił się Jace.
-Jak ci się spało na klatce schodowej? - zapytał odwrócony tyłem do mnie.
-Zimno - wyznałam - Chyba się przeziębiłam.
-Na pewno nie działa to na naszą korzyść, bo otrzymałem rozkazy, aby przetransportować cię dzisiaj do Instytutu.
-Będzie Isabelle? - zapytałam z nadzieją w głosie.
-Z tego, co wiem, nigdzie się nie wybierała - odpowiedział spokojnym tonem. Postanowiłam zignorować nasz wczorajszy pocałunek.
-Chcesz coś do jedzenia? - zaproponowałam.
-Jadłem w Instytucie - odparł.
Odwróciłam się od niego i weszłam do kuchni pokrytej kilkuletnią warstwą brudu, pleśni, kurzu. Jedynym w miarę czystym miejscem była lodówka, więc właśnie na niej położyłam dwie kromki chleba, które po chwili przykryłam dwoma plasterkami żółtego sera. Uznałam, że nie warto szukać szklanek, ponieważ i tak nie mogłabym z nich skorzystać. Wróciłam do salonu, usiadłam na skrzypiącej podłodze, ugryzłam kanapkę, popiłam wodą. Zauważyłam, że stringi, but oraz stanik, które wyleciały z okna wyżej wczorajszej nocy, jeszcze nie zostały zabrane.
Skończyłam chleb w ekstremalnym tempie, byłam bardzo głodna. Podeszłam do okna, stanęłam obok Jace'a i zapatrzyłam się w przestrzeń. Widziałam dom Simona, "szkołę z internatem", która wyglądała jak rozsypująca się katedra. Zastanawiałam się, jak oni się uczą w takim miejscu. Ciekawe, czy nie boją się, że zaraz się na nich zawali. Może są tam jakieś umocnienia?
-Nie boicie się, że ta katedra się na was zawali? - zapytałam go.
-To nie jest kat... - urwał - Skup się. Jakbyś zmywała farbę myślami.
Spróbowałam. Nagle zobaczyłam jak potężna budowla wyłania się z mgły. Rzeczywiście, jakby ktoś pomalował farbą i dolepił kilka pomieszczeń. Okazało się, że rozsypująca się katedra, to w rzeczywistości... Hmm... Co to właściwie jest? Na pewno jest gotycka. Witraże w oknach przedstawiające dziwne sceny. Na jednym jakiś mężczyzna ubrany na czarno stoi w jeziorze, obok niego stoi złoty anioł. Może to rzeczywiście katedra? Przerobiona katedra.
-Czy to jest katedra? - zapytałam.
-Wygląda jak katedra, ale tak naprawdę nikt nie wie, co to jest - wyjaśnił - Pewnie została przerobiona. Jest tak wielka, że mogła być szpitalem albo szkołą z internatem. Pomieściłaby setki uczniów.
-Co wy tam tak naprawdę robicie? - zaciekawiłam się - Poza jedzeniem i spaniem.
-Uczymy się władać bronią, zabijać demony.
-Myślisz, że mogłabym się jeszcze uczyć?
-Byłabyś wyjątkiem - powiedział - Ale może by cię przyjęli.
Wziął mnie za rękę, nie wyrwałam mu się. Spojrzał na mnie. W jego złocistych oczach zobaczyłam szczerą nadzieję. Objął mnie drugą ręką, przyciągnął do siebie. Nie protestowałam. Uśmiechnął się sam do siebie. Przybliżył nieznacznie swoją twarz do mojej, spojrzał mi głęboko w oczy. Wydawało mi się, że zobaczył wszystkie moje wady. Oczy są oknami duszy, czyż nie? Zarumieniłam się. Właśnie wtedy przycisnął swoje wargi do moich. Wplotłam rękę w jego włosy, a Jace objął mnie mocniej. Oddałam pocałunek. Staliśmy spleceni w namiętnym uścisku.
*W TYM SAMYM CZASIE*
*Isabelle*
"Czy ona musi się zawsze pakować w kłopoty?" myślałam "Jakby nie mogła pójść do Instytutu, tak jak Jocelyn jej kazała... A teraz muszę ją odebrać z przeklętego domu. Po prostu pięknie."
Mijałam centra handlowe, bloki, wieżowce, parki, domy mieszkalne. Nie zwracałam na nic uwagi, chciałam tylko dotrzeć na miejsce, zabrać Clary, zwolnić Jace'a. Miałam nadzieję, że nic tam się nie stało, chociaż wiedziałam, że to niemożliwe, ponieważ jeśli jemu ktoś się podoba, będzie dążył do pocałunku. Nie udaje mu się jedynie wtedy, jeśli druga osoba brzydzi się nim lub nienawidzi.
Dotarłam do obskurnego bloku. Rozejrzałam się i zobaczyłam Jace'a z Clary obejmujących się. Trzeba będzie jej wytłumaczyć, jakim typem chłopaka on jest.
"No jasne. Po prostu musiał, nie mógł sobie odpuścić."
Postanowiłam przerwać tę romantyczną chwilę. Weszłam bezgłośnie po skrzypiących, zbutwiałych schodach. Wtargnęłam do mieszkania. Momentalnie od siebie odskoczyli. Wyglądali na zdziwionych.
-No kogo ja widzę? - zapytałam retorycznie - Clary, spakuj to, co masz i wychodzimy.
-Cześć, Izzy - przywitał się - Co tu robisz?
-Jesteś zwolniony - odpowiedziałam - Teraz ja z nią będę. Zabieram Clary do Instytutu.
-Nie otrzymałem rozkazów - upierał się - Chyba będę musiał wam towarzyszyć.
-Nie ma takiej potrzeby.
-Czemu jesteś na mnie zła? - zapytał tak, jakby nie wiedział dlaczego.
-Odczep się od niej, dobrze ci radzę.
-Czemu?
-Jeszcze nie wie, jak wielkie jest ryzyko, że ją zranisz, prawda? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-A istnieje jakiekolwiek ryzyko?
W tym samym czasie, Clary weszła do pokoju. Trzymała w rękach małe zawiniątko z jej kurtki. W środku pewnie miała swoją zniszczoną nokię, pieniądze i parę innych rzeczy.
-Idziemy? - zapytała moja rudowłosa przyjaciółka.
-Mhm.
Wyszłam szybkim krokiem z tego okropnego mieszkania. Nie oglądałam się za siebie, wiedziałam, że za mną idą.
*Clary*
"Czemu musiała nam przerwać?!" myślałam "Było tak pięknie..."
Nie zwracałam uwagi na otaczający mnie świat. Po prostu szłam za Izzy. Mijaliśmy budynki, nie wiem jakie. Zdziwiłam się, że nie wsiedliśmy do metra, byłoby szybciej. Moja złość na Isabelle mijała. Teraz po prostu nie wiedziałam, czemu to zrobiła. Byliśmy już na ulicy, przy której stoi Instytut, ale nagle coś nas zaatakowało.
Wyglądało inaczej, niż tamte dwa, które zaatakowały nas po wyjściu z Pandemonium. Było równie wielkie, ale na tym kończyły się podobieństwa. Miało skręcony róg na czubku trójkątnej głowy. Miało szary kolor, upiorne skrzydła. Jego łapy zakończone były ostrymi, zakrwawionymi pazurami. Bardzo szybko się do nas zbliżał. Wyglądało na to, że tylko ja zauważyłam demona. Nie umiałam się bronić, więc krzyknęłam ze strachu, żeby zwrócić ich uwagę. Niestety stało się to za późno. Drasnął mnie pazurami po brzuchu. Straciłam przytomność.
*Isabelle*
Odwróciłam się jak na komendę, kiedy Clary krzyknęła. Niestety, za późno. W mgnieniu oka uporaliśmy się z demonem. Odnieśliśmy nieliczne, powierzchowne obrażenia. Wzięliśmy nieprzytomną rudowłosą dziewczynę na ręce. Wnieśliśmy ją do Instytutu.
Idąc po czerwonym, puchatym dywanie, myślałam o dziwnym demonie. Jak to możliwe, że się do nas podkradł i tylko niewyćwiczona Clary go zauważyła? To po prostu niemożliwe. Może ktoś go zaczarował? Albo moja przyjaciółka ma jakąś ukrytą zdolność? Może Jocelyn ją szkoliła? Tyle pytań, zero odpowiedzi. Ale co ja mogę poradzić?
* * *
-Jak ona się czuje? - zapytałam Magnusa czuwającego przy rudzielcu.
-Za chwilę się wybudzi - powiedział, a dzięki jego słowom poczułam przypływ nadziei.
Usiadłam na twardym, drewnianym krześle przy jej łóżku. Co mnie zdziwiło, zobaczyłam Jace'a śpiącego na sąsiedniej leżance. Wyglądał na bardzo zmęczonego. Ciekawe, co tu robił. Starał się mnie przekonać? Nie jestem pewna, czy mu się udało. Może po prostu trzeba zapytać?
-Co on tu robi?
-Siedział przy niej od początku. Nie chciał sobie pójść - powiedział, a potem dodał - Mówił, że chce być przy niej kiedy się obudzi.
-W takim razie, obudzę go - zaproponowałam.
Potrząsałam nim mówiąc : Wstawaj, dupku. Clary się za chwilę obudzi. Po chwili otworzył oczy i zerknął na sąsiednie łóżko. Usiadł i przeczesał włosy ręką. Skupił wzrok na dziewczynie. Właśnie w tym momencie otworzyła oczy. Jakby Clary zależało na tym, żeby patrzył na nią, kiedy się budzi.
*W TYM SAMYM CZASIE*
*Clary*
Miałam koszmary. Nie wiedziałam, jak długo śpię. Nie chciałam się obudzić, tak bardzo rana na brzuchu mnie bolała. Chciałam, żeby to cierpienie wreszcie się skończyło. Chciałam umrzeć bez pożegnania. Nagle przypomniałam sobie o Alice, Jocelyn, które na mnie liczą i wierzą w to, że im pomogę. Przed moimi oczami mignęła twarz Jace'a. Tak, jego też nie mogę opuścić bez uprzedzenia. Simon, Izzy... Na pewno mają nadzieję na mój powrót do zdrowia. Podjęłam decyzję. Otworzyłam oczy, mimo oszałamiającego bólu.
Zobaczyłam kamienny sufit, witraże, czerwony dywan. Na mnie patrzyło dużo osób. Jace, Isabelle, jakiś facet z dziwnymi włosami. Zza okna patrzył na mnie Simon. Czemu on nie może tu wejść? Właściwie, to gdzie ja teraz jestem? Nagle uświadomiłam sobie wszystko.
Jestem w Instytucie, miejscu, które zawsze mnie ciekawiło, bo bałam się tu przyjść. Zorientowałam się, że właśnie tu rozgrywała się większość moich koszmarów.
--------------------------------------------------------------------------------
Jak wam się podoba? Uważam, że ten rozdział jest przynajmniej ok.
Nn pojawi się chyba za tydzień, ale nie jestem tego pewna.
Komentujcie! <3
Super rozdział ^^
OdpowiedzUsuńJeśli mi się uda to dziś powinien być u mnie, ale no niestety nie wiem czy się wyrobie.
Ehh...
Ale wracają do twojego rozdziału.
Jest cudowny ^^
Pozdrawiam Luce
Piękny rozdział, tak jak wszystkie <3
OdpowiedzUsuń